Zapewne podobnie jak wiele osób z forum jestem "domorosłym mechanikiem amatorem" Robę swoje samochody, a także pomagam znajomym i stąd wzięła się zagadka
Samochód co prawda nie Honda, ale to nie ma większego znaczenia. Konkretniej Toyota Celica VII gen, z 2002 roku, wilnik TS 192 KM. Samochód w rękach drugiego właściciela od 8-9 lat, zadbany, wręcz wypieszczony, nie ma mowy o jakichś zaniedbaniach typu nie wymienienie oleju przez kilka lat czy podobne. Auto w ciągłej eksploatacji, jazda po mieście lub trasa, nie tor, aczkolwiek dość dynamiczny sposób jazdy.
Dzwoni kolega z pytaniem co to może być - podczas jazdy, nagle samochód stracił moc, z wydechu czarny dym... Po tym samochód odpalał, ale dziwnie chodził. Mocy brak, ciągle ciemny dym z wydechu. i słychać jakieś "walenie"
Zagadka dla Forumowiczów - co to mogło być? co byście sprawdzali - jakieś sugestie. Dalsze wskazówki będę dokładać w miarę rozwijania się wątku. Zapraszam do dyskusji
no niech będzie chwila zabawy - dojdziemy do tego newuser - zuepłnei nie trafiłeś atom1 - rozrząd tam jest na łańcuszku, ale faktycznie też miałem podobne myślenie co zrobić w celu diagnozy. Moja skończyła się i bez tego
są tam osobne cewki, pierwsza myśl - albo któryś wtrysk leje na maxa albo któraś cewka się rozwaliła, więc mówię - wykręcimy świece i zobaczymy na którym cylindrze jest problem, żeby ew. podmienić cewkę. Po wykręceniu świec miałem już inną diagnozę - ostatecznie okazała się prawidłowa.
newuser - trafiłeś w 10. po wykręceniu świecy to było moje podejrzenie, chociaż kilku mechaników, z którymi rozmawiałem twierdziło, zę to raczej niemożliwe. wzięliśmy sie za rozkręcanie i talerzyk zaworu latał sobie w kolektorze dolotowym. Całość wyglądała tak: talerzyk z wyciągnięty z dolotu:
i widok przez kanał dolotowy:
do tego 2 krzywki na wałku rozrządu są zjechane o jakiś 1 mm
Obecnei auto trafiło do mechanika, który chce jeszce otworzyć silnik, ale wg mnie trzeba sie szykować na wymianę słupka.
Nie wiadomo co się stało... czy urwał się talerzyk i narobił gnoju, zcy może urwanie talerzyka było następstwem czegoś - tylko czego... Pewne podejrzenia mam odnośnie płukanki silnika, która była robiona krótko przed zdarzeniem (możę ze 2 tyg.)
Tak czy inaczej mechanik, do którego trafiło teraz auto, pomimo, że wiedział mniej więcej co się stało, bo wcześniej przez telefon była rozmowa, po spojrzeniu powiedział tylko jedno: "O [latwa kobieta]!!!..." Swoja droka to człowie, którego poznałem właśnie dzięki temu forum, ale nie wiem czy się nadal tu udziela Jak będę miał zdjęcia po ściągnięciu głowicy to wrzucę jak będzie coś ciekawego
No ale właśnie, kiego grzyba się urwał? Tak samo z siebie? Zaciągnął wody czy coś? Mówisz że płukanka... No jakby rozpuściło nagary to może by zaczął olej pić, dymić, kapać czy coś, ale żeby od płukanki grzybka urwało? Chyba że tą płukankę kumpel do dolotu wlał
nie wiadomo, czy urwanie grzybka było pierwszym etapem, czy którymś z kolei. moze najpierw zawór się zablokowal a urwanie nastapilo dopiero po spotkaniu tłoka z zaworem. auto bardzo zadbane - az do przesady bym powiedział, bo kumpel rzucił się na płukankę. niby robił to w jakimś warsztacie. Nie wiadomo czy płukanka się przyczyniła, mam wrazenie ze mogla. zastanawiam sie jeszcze co sie okaze po ściagnieciu głowicy, czy inne zawory tez spotkaly sie z tlokami czy co... Dziwne w tym wszystkim jest jeszce bardzo suze zuzycie krzywek na wałku rozrzadu - dwie krzywki "skurczyły" sie o jakis 1 mm, co dziwne to krzywki od 2 i 4 cylindra. gdyby to byli 1 i 4, lub 2 i 3 to by moglo sie wydawac normalniejsze, bo tak parami chodza przeciez tloki, a tutaj inaczej... bede mial kolejne informacje, zdjecia to wrzuce